Śniło mi się, że jestem w długim, dosyć wąskim pomieszczeniu, jak klasa. Pod ścianą stoją ławki, przy każdej z nich siedzą ludzie. Przed nami była moja Pani profesor z psychologii społecznej i tłumaczy nam zasady gry.
Za chwilę mamy wejść do lasu. Wejście jest przez wąską grotę skalną, wchodzimy pojedynczo, kiedy przechodzę przez to wąskie przejście, podłoga na dole się rozświetla na czerwono (jest szklana) i rozlega się "głos": Witaj Wędrowcu, wszedłeś właśnie do Zaczarowanego lasu.. nie słucham tylko od razu idę dalej.
Widzę kamienne schody porośnięte mchem a na nich liczne istoty, niektóre śledzą mnie wzrokiem, niektóre patrzą otępiałe w dal, zaś niektóre wstają na mój widok. Najbliżej jest leśny troll, kiedy się do mnie zbliża zmniejsza się do moich, ludzkich rozmiarów. Nie sposób go ominąć, obejmuje mnie rękami i nie pozwala przejść. Zauważam, że zamiast prawej ręki ma hak i jakieś wystające druty, jak palce - obejmuje mnie tą dziwną ręką, im bardziej staram się uwolnić, tym mocniej mnie ściska. Poddaję się i pytam: Czego chcesz?
Ucisk zwalnia, mówi: Wypijesz ze mną trunek, to jedyne o co cie poproszę. Ja mówię: dobrze, ale tylko jeden kieliszek. Prowadzi mnie schodami na dół, lekko w bok, przed swój dom, mówi, że jest strażnikiem lasu. W myślach zastanawiam się, czy pić trunek, słyszałam że nie wolno nic jeść i pic w tym świecie. Decyduję się i Piję. On patrzy na mnie i mówi: "jesteś pierwszą, która to zrobiła, ten trunek zrzuca iluzję z oczu, teraz będziesz widzieć prawdę".
Rozglądam się, po naszej lewej stronie w kręgu, tańczą nagie dziewczyny-wróżki. Piękne ciała, uśmiechy, długie włosy, perliste śmiechy - kiedy iluzja opada, widzę korpusy mężczyzn, pokaleczone ciała, ziemia w kręgu jest nasiąknięta krwią. Troll tłumaczy, że to mężczyźni, którzy wkroczyli do kręgu wróżek, by ulżyć swej rozkoszy i zapłacili za to słoną karę, teraz zaś po wieki ich ciała będą tańczyć szalony taniec i przywoływać innych mężczyzn.
Troll zapytał jakie rzeczy wybrałam. Przypomina mi się, że przed wejściem każdy z nas mógł wybrać 3 przedmioty, które mogą nam dopomóc w wędrówce. Zawieszone były one na gigantycznej tablicy, jak magnesy na lodówce. Wybrałam złotą igłę, malutką tarczę oraz grzebień. Troll tłumaczy mi, że przedmioty wyglądają bardzo niepozornie, ale wszystkie mają magiczną moc. Radził by wybierać te najbardziej niepozorne i zwyczajnie.
Tłumaczył mi, że po prawej widać zakątek, miałam go ominąć, było to Leśnie jeziorko Narcyza, zwane Jeziorkiem Zapomnienia czy Zatracenia.
Po drodze minęliśmy różany ogród Alicji, z oddali widać było piękne czerwone i białe krzewy róż.
Pamiętam tez tablicę zawieszoną na drzewie, to była tablica pełna wskazówek.
Tyle pamiętam, potem obudziła mnie mama (telefon)..
czwartek, 15 sierpnia 2013
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
sny z J. w roli głównej
Ostatnio
moje sny to ja i J. Różna sceneria, czasem nawet inne epoki, ale zawsze razem,
dzieci czasem są a czasem nie.
Dzisiaj mieszkaliśmy z J. i z dziećmi w wielkiej
rezydencji i byliśmy bardzo bogaci, co weekend urządzaliśmy w tym wielkim domu
"noce pełne przygód". Najśmieszniejsze jest to, że tylko My byliśmy w
to wtajemniczeni, goście już nie. Było sporo zabawy i śmiechu, po zabawie i zakończeniu "przygody" wszystko się wyjaśniało.
Kilka
dni temu miałam dziwny sen z J.
Śniło
mi się, że chciałam się zapisać do jakiegoś klubu i nawet złożyłam odpowiedni wniosek i
poszłam na umówioną godzinę. Jako że to pierwszy raz, to wzięłam ze sobą J, ot,
żeby mi towarzyszył, czułam się wtedy raźniej. Poszliśmy razem do poczekalni,
trzymając się mocno za ręce. Kiedy już było "za minutę" wejście,
powiedziałam do J "nie chcę tam wchodzić, rozmyśliłam się" a on
"Ola, przecież tu nie ma przymusu, nie musisz tam wchodzić" Ja na to,
"ale byłam umówiona, nie mogę tak po prostu odejść, tam ktoś na mnie
czeka" a J. na to "Ola, możesz wszystko, naprawdę" i pociągnął
mnie mocno, zaczęliśmy uciekać.
Kiedy przechodziliśmy przez drzwi, kątem oka zauważyłam, że z pokoju ktoś po mnie wychodzi, dostrzega nas w drzwiach i zaczyna gonić.
Uciekamy,
po jakimś czasie zauważyłam, że zaczepiłam nitką (wyglądała jak kolorowa wstążka) i
ona się ciągnie za nami i jednocześnie wskazuje temu komus drogę, próbuje ją
oderwać, ale jest taka szeroka i z materiału... w końcu zaczepiam ją o cos
ostrego i rozrywam, od razu zaczęłam ją zwijac, ale to mnie opóźnia i biegnę
wolniej. W końcu udaje mi się i w dłoniach trzymam zwiniętą kulę, niestety w
tym momencie wchodzi ten ktoś. Okazuje się, że to młody chłopak, na oko jakieś 20-22 lata.
Nagle
J. mówi do niego "Jak możesz tak gonić moją żonę?" Tamten nic.
"Nie
masz prawa, ona nie musiała przychodzić" On nic.
"Widzę
że nawet się uczesałeś i ogoliłeś. Jak długo planowałeś to spotkanie?"
Ja
szok i patrzę na J. mówię "Jarek, no co ty.." (myślę, o co mu chodzi?
co on za głupoty wygaduje")
Z
ciekawości zerkam na tego chłopaka i oczy mi się rozszerzają ze zdziwienia,
przede mną stoi J. (też mąż), tylko sprzed 12 lat, wygląda dokładnie jak w
dniu, w którym go poznałam. Bierze mnie za rękę (ten młody J.) i mówi „Ola, musimy bardzo
poważnie porozmawiać”. Niestety, w tym dokładnie momencie, zostałam wybudzona ze
snu.
Wczoraj
też dziwny sen, ja i J. mieszkamy razem. Mamy duży dom, basen i nianię dla Asi.
Ta niania, to jeden z najlepszych przyjaciół J. - x.
Ta niania, to jeden z najlepszych przyjaciół J. - x.
{X często się „przewija” przez nasze życie, w tych najważniejszy
momentach - zawsze jest blisko}
Jarek mówi mi, że mam sprawdzić czy on mnie pocałuje i jednocześnie
"przetestować ich przyjaźń".
{tu muszę napisać, że z X. to dziwna i skomplikowana relacja, poznałam go w tym
samym dniu co J. dosłownie, tylko kilka godzin później, zauroczył mnie równie mocno
co mąż, co więcej X. wciąż powtarza że „tylko ze mną mógłby się ożenić, bo nie
ma drugiej takiej dziewczyny", od 12 lat z nikim się nie związał i wciąż go
bardzo lubię, zainteresowanie jest obopólne, ale z wiadomych względów - trzymamy się na dystans}
W
każdym razie, nadarza się okazja do pocałunku, zbliżamy się do siebie i on nic,
tylko na mnie patrzy z taką czułością, intensywnie, aż mnie skręca od środka i
to ja go pierwsza całuję, bo już nie mogę się doczekać co będzie dalej i co zrobi, zbliżam się do niego,
ale równie szybko się odrywam (w głowie zapala mi się światełko: Olka, co ty
robisz, to miał być test dla X.), odsuwam się od niego, zauważam że coś się
zmieniło-jakbym przekroczyła jakąś cienką granicę, on wciąż patrzy na mnie,
jest na wyciągnięcie ręki, nasze oczy niemal stapiają się w oko cyklopa i wtedy
on mnie całuje, długooo ..
Potem
przeskok, siedzimy z J. pod kasztanami i zdaję mu relację, opisuje wszystko
dokładnie, J. słucha i nie komentuje, siedzi spokojnie i o nic nie pyta, tylko słucha z uwagą i mocno mnie tuli. Nagle zaczynają na nas spadać te kasztany,
ale okazuje się, że to nie kasztany tylko jajka na twardo.. potem chodziliśmy
po pięknym parku, takimi wąskimi ścieżkami z kamyczków i przytulamy się
mocno, całujemy .. kiedy jestem z J.w ogóle nie myślę o X. i jestem
bezgranicznie szczęśliwa ;)
W
trakcie spaceru mijamy moją dawną panią z biblioteki, niosła w dłoniach pojemnik z gorącą zupą, jak się chwilkę później okazało – pomidorową ;)
sobota, 20 lipca 2013
Sen z 19/20 lipca
Miałam go nie opisywać, ale we śnie, pojawił się motyw dodatkowych drzwi
(jak u Seji), choć u mnie miały zupełnie inne znaczenie..
Śniło mi się, że jestem w domu i przygotowujemy się do kolacji. Słyszę bardzo ciche pukanie do drzwi, potem ponowne - otwieram. Za drzwiami stoi trzech mężczyzn, czarne garnitury, czarne okulary. Wygadają bardzo poważnie i groźnie, pytają o J. Widzę że to jakieś śliskie i niebezpieczne typy, jeden mówi do J. "pan pójdzie z nami", z tego strachu o niego aż się "budzę we śnie" i od razu mi się przypomina wszystko.
Jesteśmy z mężem parą agentów, mamy w domu dwie dodatkowe pary drzwi, jedne do drugiej łazienki (która jest bardzo nowoczesna i jednocześnie jest naszym centrum dowodzenia), druga para prowadzi do mojego gabinetu (we śnie opiekuję się dziećmi i jednocześnie utrzymuję pozory, że jestem pisarką). Słyszę że mąż mówi, że przed wyjściem musi koniecznie skorzystać z toalety, od razu przypomina mi się że to nasz plan awaryjny, on zawsze idzie do toalety i szybem ucieka, ja wędruję do gabinetu (mamy przycisk pod biurkiem, który otwiera szczelinę koło okna i się przeciskam, dzieci zaś mają olbrzymi dom dla lalek, za nim jest malutkie wejście tunelem aż do ulicy.. Od razu kieruję się do pracowni.. i tak już straciłam na to "przypominanie sobie" wiele czasu. Jeden z tych mężczyzn stoi pod łazienką i czeka na J, drugi idzie za dziećmi, trzeci zaś za mną. Działam bardzo szybko, choć wiem że to sen, trochę się boję, on się szybko orientuje że ja coś kombinuje i strzela prosto w głowę, robię na sekundę przed wystrzałem unik ;) On jest tak zaskoczony, że aż na kilka sekund zastyga w bezruchu .. te cenne sekundy wahania ratują mi życie i uciekam.. a uciekam przez ciąg pokoi zwykłych ludzi, kuchni, łazienek, pracowni, biur, klatek schodowych (wszędzie jest pusto) .. jak dotarłam do wyjścia na zewnątrz, to się obudziłam...
(jak u Seji), choć u mnie miały zupełnie inne znaczenie..
Śniło mi się, że jestem w domu i przygotowujemy się do kolacji. Słyszę bardzo ciche pukanie do drzwi, potem ponowne - otwieram. Za drzwiami stoi trzech mężczyzn, czarne garnitury, czarne okulary. Wygadają bardzo poważnie i groźnie, pytają o J. Widzę że to jakieś śliskie i niebezpieczne typy, jeden mówi do J. "pan pójdzie z nami", z tego strachu o niego aż się "budzę we śnie" i od razu mi się przypomina wszystko.
Jesteśmy z mężem parą agentów, mamy w domu dwie dodatkowe pary drzwi, jedne do drugiej łazienki (która jest bardzo nowoczesna i jednocześnie jest naszym centrum dowodzenia), druga para prowadzi do mojego gabinetu (we śnie opiekuję się dziećmi i jednocześnie utrzymuję pozory, że jestem pisarką). Słyszę że mąż mówi, że przed wyjściem musi koniecznie skorzystać z toalety, od razu przypomina mi się że to nasz plan awaryjny, on zawsze idzie do toalety i szybem ucieka, ja wędruję do gabinetu (mamy przycisk pod biurkiem, który otwiera szczelinę koło okna i się przeciskam, dzieci zaś mają olbrzymi dom dla lalek, za nim jest malutkie wejście tunelem aż do ulicy.. Od razu kieruję się do pracowni.. i tak już straciłam na to "przypominanie sobie" wiele czasu. Jeden z tych mężczyzn stoi pod łazienką i czeka na J, drugi idzie za dziećmi, trzeci zaś za mną. Działam bardzo szybko, choć wiem że to sen, trochę się boję, on się szybko orientuje że ja coś kombinuje i strzela prosto w głowę, robię na sekundę przed wystrzałem unik ;) On jest tak zaskoczony, że aż na kilka sekund zastyga w bezruchu .. te cenne sekundy wahania ratują mi życie i uciekam.. a uciekam przez ciąg pokoi zwykłych ludzi, kuchni, łazienek, pracowni, biur, klatek schodowych (wszędzie jest pusto) .. jak dotarłam do wyjścia na zewnątrz, to się obudziłam...
Etykiety:
agentka,
dodatkowe drzwi,
dzieci,
J.,
sen,
sen świadomy,
ucieczka
niedziela, 14 lipca 2013
Sen z 13/14 lipca
Śniłam że chodzę do szkoły. wyglądała jak każda inna szkoła. Sen rozpoczął się na lekcji łaciny, były tam osoby w wieku od 6 do 18 lat. Ja miałam 13-14, zajęcia akurat dobiegały końca i wybiegłam na korytarz - na przerwę. Śpieszyłam się by zdążyć na zajęcia, w zupełnie innym skrzydle szkoły. Okazało się, że nikt nie idzie tam gdzie ja, każdy zapisywał się na te lekcje na które chciał, nie znałam tam prawie nikogo - tylko z widzenia. Kojarzyłam jednego chłopaka, bardzo się we mnie zakochał, był trochę starszy ode mnie. Blondyn, włosy lekko kręcone za ramiona, zawsze chodził w jaśniutkich jeansach i szarej bluzie, nosił czerwony plecak. Tego dnia znów się do mnie uśmiechał a jego koledzy się podśmiewali.. odwrócił się no nich na sekundę (coś im wyszeptał) a potem znów na mnie ciepło popatrzył .. przez tę chwilę urosły mu wąsy, w pierwszej chwili pomyślałam "zaczarowane" a już za moment "jak uroczo" i zakochałam się w jednej chwili (tak naprawdę, to myślę że zawsze go kochałam). To wszystko działo się w ułamku sekundy, na zakręcie schodów. Kiedy znów odwrócił się do kolegów, szybko i czule dotknęłam jego pleców (przejechałam wzdłuż kręgosłupa) i wbiegłam po schodach bez odwracania się taka lekka i szczęśliwa.
Na górze, na korytarzu, jakaś dziewczynka grała " w klasy", ale te klasy wygadały jak giga szachownica, grało się własnym ciałem, przeskakując na kolejne kwadraty. To była trudna i wyczerpująca, strategiczna gra. Jak się skoczyło na kwadrat, to otwierał się szereg różnych dróg i możliwości. Grało się pojedynczo, akurat byłam świadkiem, jak dziewczynka wskoczyła na kwadrat przed sobą, po jej lewej (na jednym z kwadratów) pojawiło się wejście do prawdziwego domu (trójwymiarowe drzwi z progiem), z tyłu pojawiły się schody prowadzące w głąb ziemi, zaś daleko z przodu chmurka fruwających motyli.
Na górze, na korytarzu, jakaś dziewczynka grała " w klasy", ale te klasy wygadały jak giga szachownica, grało się własnym ciałem, przeskakując na kolejne kwadraty. To była trudna i wyczerpująca, strategiczna gra. Jak się skoczyło na kwadrat, to otwierał się szereg różnych dróg i możliwości. Grało się pojedynczo, akurat byłam świadkiem, jak dziewczynka wskoczyła na kwadrat przed sobą, po jej lewej (na jednym z kwadratów) pojawiło się wejście do prawdziwego domu (trójwymiarowe drzwi z progiem), z tyłu pojawiły się schody prowadzące w głąb ziemi, zaś daleko z przodu chmurka fruwających motyli.
sobota, 6 lipca 2013
Sen 5/6 lipca
Wracaliśmy z miasta do domu, po drodze mijaliśmy kiosk. Spojrzeliśmy
z mężem na siebie porozumiewawczo i zaczęliśmy zagadywać Asię, która jeszcze kiosku
nie dostrzega a kupiłaby chyba wszystko co w nim jest ;)
Już prawie minęliśmy kiosk, kiedy Asia dostrzega go kątem oka
Już prawie minęliśmy kiosk, kiedy Asia dostrzega go kątem oka
i pyta: Mogę pooglądać, mogę? Była taka podekscytowana,
że się zgodziliśmy.
A. zaczęła rozmawiać z panią z kiosku i po chwili dostała od niej gratis piękne różowe serduszko. W środku były dwie szpulki tęczowej nici. Jedna zwykła a jedna na dziwnej płaskiej tekturce, która była wycięta w kształt kości.
A. zaczęła rozmawiać z panią z kiosku i po chwili dostała od niej gratis piękne różowe serduszko. W środku były dwie szpulki tęczowej nici. Jedna zwykła a jedna na dziwnej płaskiej tekturce, która była wycięta w kształt kości.
piątek, 5 lipca 2013
Sen z 4/5 lipca
Jak rozpoznać czy ktoś ma raka, jest chory, ma słaby
punkt w ciele, co mu dolega?
pytanie zadane przed snem...
Sen: Jestem w wielkim domu „wszelkich chorób”, dom jest
zamieszkany przez ludzi w każdym wieku, są tam osoby starsze-niemal umierające,
jak i w średnim wieku czy małe dzieci. Chodzę od pokoju do pokoju, zwiedzam i
przyglądam się tym ludziom. Nie widzę ich ciał, raczej zarys ciała i ciemne
plamy na nim (to chore punkty, jakby brud, męty).
Czasem coś się z nich sączy,
jakby taka niteczka, Ci którzy mają wygryzione dziury w duszy-mają raka. Pytam
we śnie – jak im pomóc? Dostaję odpowiedź: siłą woli i rękami, należy
zapełnić dziury „światłem” wykonując specjalne ruchy dłońmi,
zaś na ciemne
miejsca po prostu położyć ręce.
Etykiety:
choroba,
dusza,
ruchy dłoni,
sen,
światło,
uzdrawianie
środa, 3 lipca 2013
3 sny z 2/3 lipca
Sen 1
Dziwny sen o tajemniczym zwierzęciu, ukrywającym się w odmętach wody.
Dziwny sen o tajemniczym zwierzęciu, ukrywającym się w odmętach wody.
Śniło mi się, że jestem w grupie badawczej, naszym zadaniem jest odkryć dziwne zwierze-legendę. Żeby to zrobić trzeba przejść do innego świata, wchodzi się przez piekarnik wbudowany dokładnie w środek ściany, ciąg korytarzy, by zanurkować i szukać go pod wodą. Cześć naukowców twierdzi, że to zwierzę istnieje, znaczna cześć mówi, że to strata czasu, bo już od lat prowadzimy badania i niczego nie wykryliśmy, takie dziwne zwierzę nie ma prawa istnieć a na pewno nie nieodkryte od tylu lat.
Dofinansowanie właśnie się skończyło i grupa nie dostaje "przepustki na badania" na kolejny rok. Jedna z pań profesor dowodzących przekonuje mnie, że nie ma czego się bać i mogę zejść tam ostatni raz, mam tam zejść bez żadnych zabezpieczeń. Pytam więc "czy gwarantuje mi Pani bezpieczeństwo?" ona mówi tak. Dziwię się, bo to nieetyczne mówić komuś, że wszystko będzie dobrze.. skąd ona ma pewność, nie może jej mieć, ale schodzę... Przez ten piekarnik, długimi korytarzami aż po brzeg podziemnego jeziora i nurkuję. Coś w tych ciemnościach jest, coś małego, czarnego i miało uśmiech jak kot z Alicji. W życiu nie zeszłabym tam drugi raz i to bez zabezpieczeń. Szybko wychodzę na brzeg, przez korytarzem i do piekarnika. Siedzę w tym pomieszczeniu co piekarnik i spisuję od razu notatki czarnym, żelowym długopisem który strasznie przerywa. Poprawiam te przerwane literki i zajmuje mi to 2x więcej czasu.
Kiedy skończyłam pisać, to coś zahałasowało w piekarniku.
Od razu pomyślałam, że to ten zwierz a ja mu wskazałam drogę ..
Dofinansowanie właśnie się skończyło i grupa nie dostaje "przepustki na badania" na kolejny rok. Jedna z pań profesor dowodzących przekonuje mnie, że nie ma czego się bać i mogę zejść tam ostatni raz, mam tam zejść bez żadnych zabezpieczeń. Pytam więc "czy gwarantuje mi Pani bezpieczeństwo?" ona mówi tak. Dziwię się, bo to nieetyczne mówić komuś, że wszystko będzie dobrze.. skąd ona ma pewność, nie może jej mieć, ale schodzę... Przez ten piekarnik, długimi korytarzami aż po brzeg podziemnego jeziora i nurkuję. Coś w tych ciemnościach jest, coś małego, czarnego i miało uśmiech jak kot z Alicji. W życiu nie zeszłabym tam drugi raz i to bez zabezpieczeń. Szybko wychodzę na brzeg, przez korytarzem i do piekarnika. Siedzę w tym pomieszczeniu co piekarnik i spisuję od razu notatki czarnym, żelowym długopisem który strasznie przerywa. Poprawiam te przerwane literki i zajmuje mi to 2x więcej czasu.
Kiedy skończyłam pisać, to coś zahałasowało w piekarniku.
Od razu pomyślałam, że to ten zwierz a ja mu wskazałam drogę ..
(mam wrażenie, że to sen w odpowiedzi na książkę którą czytam, Projekcja astralna da początkujących, wielokrotnie powtarza się tam zdanie "całkowicie bezpieczne")
Sen 3
Widziałam piękne, orzechowe oczy mojego męża, były jaśniejsze niż w rzeczywistości. Patrzył na mnie tak totalnie zakochanym wzrokiem, że aż się obudziłam :) Siedzieliśmy po turecku, naprzeciwko siebie w pokoju moich rodziców. Ja do niego mówię "J. gdzie są dzieci?" a on "Ola, jakie dzieci? poznaliśmy się kilka tygodni temu" i uśmiecha się od ucha do ucha :) I rzeczywiście, przyglądam mu się, wygląda dokładnie jak na początku naszej znajomości. Chucherko (ja też wtedy ważyłam 47kg), długie brąz włosy do ramion i te oczy aż "zeschizowane" na moim punkcie. We śnie zaraz mamy jechać rowerami na wycieczkę. Pod dom podjechali już jego rodzice i 2 inne pary. Kiedy wchodzę do sklepu po krem do opalania, gubię ich..
Poniżej aktualne zdjęcia dzieci:
Asia
Olek
dzieci
Sen 2 (śnił mi się w środku nocy, ale nie zapisałam, więc to tyko strzępki zapamiętane rano) Sen o hotelu, rodem z Lśnienia czy 4 pokoi. Było nas 10 osób, dobrano nas w pary a naszym zadaniem było odkryć zagadkę kryminalną. Ten, kto zrobi to pierwszy dostaje nagrodę, dodatkowym elementem były ukryte pułapki oraz podpowiedzi ;)
Etykiety:
bezpieczeństwo,
dzieci,
glasgow smile,
grupa badawcza,
hotel,
J.,
nurkowanie,
piekarnik,
pułapki,
rowery,
sen,
sklep,
wskazówki,
wycieczka,
zagadka,
zwierzę
poniedziałek, 1 lipca 2013
Sen z 30czerwca/1lipca
![]() |
Arthur Hughes |
Napisałam list do bardzo poważnej gazety naukowej traktującej o snach, snach świadomych, najnowszych badaniach dotyczących snów. Opisałam bardzo dokładnie kilka moich zwykłych snów "świadomych".
Po kilku latach doczekałam się odpowiedzi ;)
Przyszły dwa listy, jeden wydrukowany dla mnie + ten sam list wydrukowany w gazecie z egzemplarzem gazety gratis. Ten list był krótki, suchy, lakoniczny, autor listu pisał, że to co mi się przytrafia, nie jest wyjątkiem, że tak śnią wszyscy.
Po kilku latach doczekałam się odpowiedzi ;)
Przyszły dwa listy, jeden wydrukowany dla mnie + ten sam list wydrukowany w gazecie z egzemplarzem gazety gratis. Ten list był krótki, suchy, lakoniczny, autor listu pisał, że to co mi się przytrafia, nie jest wyjątkiem, że tak śnią wszyscy.
To typowy przykład świadomego snu.
Drugi, był pisany ręcznie, był ze 3x dłuższy, ten sam autor rozpisywał się, że jestem "prawdziwie śniącym", nazywał mnie "świetlikiem". Prosił w tym liście o natychmiastową odpowiedź: jak to się zaczęło, o czym śnię teraz, czy po tylu latach wciąż mam świadome sny. Pisał, że od lat pracuje "w branży" i tak naprawdę talent do śnienia jest niezwykłe rzadki i bardzo cenny.
Pisał że koniecznie musimy się spotkać.
Po przeczytaniu obu listów byłam zmieszana, pomyślałam "co za hipokryzja", to przecież dwa zupełnie inne listy a przecież pisała je ta sama osoba..
Czytam teraz bardzo pozytywną książkę; "Obudź swoją kreatywność" jedno z ćwiczeń, to refleksja nad "darem naszego serca". Autorka pisze o powołaniu zwanym medicine, to osobisty dar, który sprawia nam radość i rozwija skrzydła - jednocześnie może sprawić radość czy nawet uzdrowić innych, każdy z nas go posiada, nie każdy go odkrywa,
Drugi, był pisany ręcznie, był ze 3x dłuższy, ten sam autor rozpisywał się, że jestem "prawdziwie śniącym", nazywał mnie "świetlikiem". Prosił w tym liście o natychmiastową odpowiedź: jak to się zaczęło, o czym śnię teraz, czy po tylu latach wciąż mam świadome sny. Pisał, że od lat pracuje "w branży" i tak naprawdę talent do śnienia jest niezwykłe rzadki i bardzo cenny.
Pisał że koniecznie musimy się spotkać.
Po przeczytaniu obu listów byłam zmieszana, pomyślałam "co za hipokryzja", to przecież dwa zupełnie inne listy a przecież pisała je ta sama osoba..
Czytam teraz bardzo pozytywną książkę; "Obudź swoją kreatywność" jedno z ćwiczeń, to refleksja nad "darem naszego serca". Autorka pisze o powołaniu zwanym medicine, to osobisty dar, który sprawia nam radość i rozwija skrzydła - jednocześnie może sprawić radość czy nawet uzdrowić innych, każdy z nas go posiada, nie każdy go odkrywa,
to droga naszego serca, nasza wyjątkowa zdolność.
W każdym razie, chciałam mieć sen dotyczący tego daru..
I teraz wnioski: pierwszy list to nasz wewnętrzny krytyk (opisany w książce),
drugi to prawdziwy głos naszego serca :) szczery, pisany odręcznie, wykaligrafowany
czy śnienie to mój dar?
Może ;)
z całego snu, najbardziej wyraziste było dla mnie słowo "świetlik", co skojarzyło mi się z wil-o the wisp, Meridą, podążaniem za głosem serca i światełkiem naszej duszy, rozświetlaniem.
czy śnienie to mój dar?
Może ;)
z całego snu, najbardziej wyraziste było dla mnie słowo "świetlik", co skojarzyło mi się z wil-o the wisp, Meridą, podążaniem za głosem serca i światełkiem naszej duszy, rozświetlaniem.
"Powiadają, że nasze przeznaczenie związane jest z ziemią,
jesteśmy jej częścią tak, jak ona jest częścią nas.
Inni twierdzą, że nasze przeznaczenie/losy innych ludzi krzyżują się ze sobą,
Inni twierdzą, że nasze przeznaczenie/losy innych ludzi krzyżują się ze sobą,
są ze sobą splecione, jak nici tworzące wielką tkaninę.
To, co pisane jednemu, splata się z przeznaczeniem innych.
Ludzie chcą wiedzieć jaki los ich czeka, lub usiłują go odmienić.
Niektórzy nigdy go nie poznają, ale niektórym zostaje on ukazany"
Ludzie chcą wiedzieć jaki los ich czeka, lub usiłują go odmienić.
Niektórzy nigdy go nie poznają, ale niektórym zostaje on ukazany"
Oczywiście od razu zaczęłam czytać o animal spirit i świetliku, kluczowe pojęcia to inspiracja, kreatywność, nowe/świeże pomysły, my jesteśmy inspiracją dla innych,
to symbol nadziei.
Świetlik wygląda zwyczajnie w ciągu dnia, zaś nocą nabiera specyficznych zdolności ;)
Może to noc i sny przyniosą odpowiedzi na moje pytanie,
może to mój prawdziwy i cenny dar.
.
Etykiety:
dar,
dwa. kaligrafia,
gazeta,
list,
merida waleczna,
sen,
sny świadome,
świetlik,
zwierzę mocy
sobota, 29 czerwca 2013
Sen z 28/29 czerwca
Miałam sen świadomy. Ocknęłam się w długim korytarzu. Był bardzo pięknie przyozdobiony, ściany oblane złotym światłem, pod stopami bardzo gruby, miękki, czerwono-bordowy dywan. Po bokach stoły pełne wyrobów cukierniczych. Byłam w komisji i miałam ocenić ich smak, ale też kształt czekoladki, jej kolor, opakowanie, projekt rysunku na pudełku itp. Zabrałam ze sobą męża i dzieci, by pomogli mi w ocenie smaku, ja dbałam we śnie o linię ;)
Kiedy się zorientowałam, że to sen od razu sięgnęłam po jedną czekoladkę, to była kwadratowa pralinka z wytłoczonym kwiatem róży, przepyszna, masa była jaśniejsza w kolorze od polewy, tak gładka że niemal od razu rozpłynęła się w ustach. Szybko dogoniłam męża i dzieci, przyglądam im się uważnie, ale wyglądają dokładnie jak w życiu.
Przypomina mi się, że chciałam zobaczyć swoją przyszłość, jestem bardzo ciekawa czy będziemy mieć trzecie dziecko. Co jakiś czas wracamy do tego tematu z mężem. Mówię więc: chcę zobaczyć ile będę mieć dzieci i przenosi nas do innego domu, zwiedzam pokoje. Tak naprawdę nasłuchuję czy nie płacze gdzieś dziecko, szukam łóżeczka ze szczebelkami. Widzę J. i dzieci, w końcu wchodzę do jednego z pokoi, jest tam łóżeczko. Zaglądam do środka, jest w nim maleństwo, na oko ma jakieś 4 tygodnie. Jest śliczne, zdrowe, uśmiechnięte, ma piękne błękitne oczka. To chłopczyk (tak mi się wydaje), jest ubrany w śnieżnobiałą bluzeczkę i pieluszkę, już chcę zajrzeć i podejrzeć czy się nie mylę, ale pytam: czy muszę wiedzieć coś jeszcze? Słyszę - chłopiec urodzi się w czerwcu i będziesz mieć cukrzycę (ciążową???). Próbuję dopytać, ale głos znika..
Oddalam od rodziny i zaczynam senne eksperymenty:)
Za każdym razem, jak chciałam zmienić otoczenie, to patrzyłam na ścianę a ona przekształcała się w korytarz i tym korytarzem, przechodziłam do zupełnie innego pomieszczenia.
Były tam przeróżne rzeczy, ludzie, nawet zwierzęta. W jednej z łazienek natknęłam się na potężnego lwa, wyglądał tak spokojnie, dostojnie, patrzył mi prosto w oczy, wydawał się być taki łagodny, ale i tak zamieniłam go w czarnego kota.
To chyba tyle co pamiętam, niestety.. bo było sporo więcej, tyko nie zapisałam snu od razu po przebudzeniu.. :(
Kiedy się zorientowałam, że to sen od razu sięgnęłam po jedną czekoladkę, to była kwadratowa pralinka z wytłoczonym kwiatem róży, przepyszna, masa była jaśniejsza w kolorze od polewy, tak gładka że niemal od razu rozpłynęła się w ustach. Szybko dogoniłam męża i dzieci, przyglądam im się uważnie, ale wyglądają dokładnie jak w życiu.
Przypomina mi się, że chciałam zobaczyć swoją przyszłość, jestem bardzo ciekawa czy będziemy mieć trzecie dziecko. Co jakiś czas wracamy do tego tematu z mężem. Mówię więc: chcę zobaczyć ile będę mieć dzieci i przenosi nas do innego domu, zwiedzam pokoje. Tak naprawdę nasłuchuję czy nie płacze gdzieś dziecko, szukam łóżeczka ze szczebelkami. Widzę J. i dzieci, w końcu wchodzę do jednego z pokoi, jest tam łóżeczko. Zaglądam do środka, jest w nim maleństwo, na oko ma jakieś 4 tygodnie. Jest śliczne, zdrowe, uśmiechnięte, ma piękne błękitne oczka. To chłopczyk (tak mi się wydaje), jest ubrany w śnieżnobiałą bluzeczkę i pieluszkę, już chcę zajrzeć i podejrzeć czy się nie mylę, ale pytam: czy muszę wiedzieć coś jeszcze? Słyszę - chłopiec urodzi się w czerwcu i będziesz mieć cukrzycę (ciążową???). Próbuję dopytać, ale głos znika..
Oddalam od rodziny i zaczynam senne eksperymenty:)
Za każdym razem, jak chciałam zmienić otoczenie, to patrzyłam na ścianę a ona przekształcała się w korytarz i tym korytarzem, przechodziłam do zupełnie innego pomieszczenia.
Były tam przeróżne rzeczy, ludzie, nawet zwierzęta. W jednej z łazienek natknęłam się na potężnego lwa, wyglądał tak spokojnie, dostojnie, patrzył mi prosto w oczy, wydawał się być taki łagodny, ale i tak zamieniłam go w czarnego kota.
To chyba tyle co pamiętam, niestety.. bo było sporo więcej, tyko nie zapisałam snu od razu po przebudzeniu.. :(
Etykiety:
czekoladki,
dzieci,
dzikie koty,
J.,
komisja,
koty,
lew,
łazienka,
oceny,
sen,
sen świadomy
czwartek, 20 czerwca 2013
Sen świadomy :)
Shae Detar
Zaczęłam czytać książkę (którą niebawem będę recenzować):
Świadome śnienie dla początkujących. Zaczęłam robić test rzeczywistości.
Z zastosowaną techniką już się wcześniej zetknęłam,
ale wydawała mi się taka prosta..
No ale, mam zrecenzować konkretną pozycję książkową
a to wymaga zastosowania technik podanych przez autora,
musiałam "dać tej technice szansę".
Technika zapewne Wam znana, ma wiele odmian,
ja pytałam siebie: Czy teraz śnię? max 10x wczoraj.. pytałam "jak mi się przypomniało"..
Co wydawało mi się głupie ;P bo przecież wiem że nie śnię,
pytając byłam w 100% świadoma .. no ale ..
Nagle znów mi się "przypomniało" i pytam: Czy ja śnię?
Rozglądam się i Zonk ;)
Gdzie ja w ogóle jestem, od razu orientuję się że to sen :))
Jestem w jednopiętrowym, białym, murowanym domku. Na zewnątrz widzę ogród warzywny i kwiatowy. Piękna trawa aż po lasek nieopodal. Mamy 2 psy, widzę że córeczka się z nimi bawi. Synek na trawie obok czyta. Mamy 3 koty (tak jak w życiu),
są wakacje, właśnie wróciliśmy z kotami od weterynarza (zachorowały).
Kotki dostały do pokruszenia do karmy takie ciemnoróżowe tabletki.
Mąż jest w pracy do 20.00.
To wszystko "przypomina mi się" w ułamku sekundy.
Od razu się rozglądam i szukam okien (zawsze w snach wydostaję się przez okno),
ale nie widzę. Ściany zrobiły się jakieś inne, jakby złożone z kwadratowych,
bielonych płyt. Widzę za to drzwi, ale myślę sobie.. kto zostanie z dziećmi,
choć wiem że to sen :) Nagle do domu wchodzi J.
Ma bardzo krótko ścięte włosy i megaczarne okulary przeciwsłoneczne.
Tłumaczę mu że to sen i ja już idę. On do mnie "Ola, jaki sen? Co ty mówisz? Przecież to nie sen mogę Cię uszczypnąć .. i budzę się..
:)
Etykiety:
dzieci,
J.,
koty,
książki,
psy,
sen,
sen świadomy,
świadome śnienie dla początkujących,
technika
Subskrybuj:
Posty (Atom)