środa, 26 listopada 2014

Zaległe sny

Sen z wczoraj:
Jestem w swoim starym (rodzinnym) domu. Każdy pokój jest 2x większy niż zazwyczaj. Wszystko jest skąpane w takim ciepłym pomarańczowym świetle, na suficie porozwieszane są lampki choinkowe. Przygotowuję bożonarodzeniowe przyjęcie. To wielki zjazd rodzinny, zaś ja jestem gospodynią. Część gości już przybyła. Sen zaczyna się gdy wchodzę do domu z zakupami. Przechodzę przez pokoje witając się z nowo przybyłymi (pojedynczy buziak w policzek). To osoby z mojej rodziny, znajomi, przyjaciele. (Jak się okaże po przebudzeniu, cześć z nich już nie żyje np. mój dziadek, ciocia, ale we śnie "nie posiadam tej wiedzy"). Idę do kuchni, która już nie jest moją kuchnią, ale całkiem inną, ma drzwi do dużej chłodni. Odkrywam tam zamkniętą koleżankę Asi - Małgosię. Szukam mojej mamy (by ją zrugać, bo ona była odpowiedzialna za Gosię, gdy byłam na zakupach), ale jej nie znajduję. Dziewczynce nic nie jest, jest tylko zmarznięta. Od razu szuka Asi, ja zaś zauważam że G. ma 3 kolczyki w lewym uchu. Żeby ją odstresować pokazuję jej nową kolekcję kolczyków (w realu też mam hopla na punkcie kolczyków ;)). Mała wybiera różową rybkę ze złocistymi elementami i się uśmiecha. W tym momencie wchodzi mama Małgosi i dziękuje za opiekę nad córką, zaś chwilę późnej pyta, czy może ją nam zostawić jeszcze na miesiąc. Jestem w wielkim szoku - jak matka może o coś takiego prosić...

Sen z dzisiejszej nocy:

Jestem na koncercie, moim zadaniem jest przeprowadzić wywiad z "gwiazdą" tzw. frot menem. Chłopiec jest niezwykle popularny, bardzo sympatyczny, ma wygląd trochę w stylu emo (długa, czarna grzywa na bok). Jeździ na wózku. Sen zaczyna się gdy po koncercie gadamy "w grupce" (inni dziennikarze, organizatorzy, członkowie zespołu itp.). Jakoś nie mogę się dopchać (i nie chcę), tylko się bacznie przysłuchuję. Za chwilę ma się odbyć bieg. Coś mi strzela do głowy i decyduję się też startować w biegu - ale na wózku inwalidzkim. Stoję zaraz obok tego chłopca i przez chwilę jedziemy takim samym tempem, ale potem on przyśpiesza. W końcu cała grupa jest daleko przede mną. Rozpędzam wózek tak, że wypada z toru i wstaję na nogi, ci którzy nie wiedzieli że ja chodzę krzyczą "to cud!". Śmieję się pod nosem i zbaczam z trasy. Trafiam do przestronnego pokoju, wygląda on jak wnętrze stodoły, wszędzie jest pełno drabin. W środku stoi chłopak, ma gołą klatę. Mówi że odpoczywa od "wyścigu szczurów" i kiedy podchodzę bliżej, obejmuje mnie mocno i mówi że cieszy się że do niego dołączyłam.

poniedziałek, 24 listopada 2014

W objęciach potomka Mofeusza

Mieszkam w dużym rodzinnym domu na wsi. Moja córeczka-Asia, to we śnie moja młodsza siostra o którą bardzo się troszczę (rodzice nas zaniedbują). Co noc mam koszmary, bardzo źle sypiam.
Rodzice mówią że "nawiedza mnie diabeł".

Sen zaczyna się, gdy przed pójściem spać idę okryć Asię. Gdy już mam się położyć, odkrywam że ukruszył mi się ząb (ostatni na górze z lewej strony), idę do łazienki i z tego zęba do umywalki sypią mi się srebrne kuleczki (niczym rtęć, ale większe). Jest ich tak dużo że nazbierała się cała umywalka. Kiedy to "wysypywanie" się kończy, idę do łóżka. Kładę się później niż zazwyczaj. Ledwo co zdążyłam zamknąć oczy a do pokoju wchodzi młody mężczyzna. Domyślam się, że to jest "ten diabeł" co mnie nawiedza.

Bierze mnie za rękę i uśmiecha się. Mówi: "czas na naszą wycieczkę, zaczniemy od targu". Jestem przy straganie i wybieram warzywa i owoce. Sprzedawca śmieje się ze mnie i mówi że tylko dziś wyglądam na trzeźwą/świadomą, bo zawsze jak mnie widzi to wyglądam jakbym była "nieprzebudzona". Ten chłopak który ze mną przybył staje w mojej obronie. Po słownej przepychance, odchodzimy.

Tłumaczy mi, że kocha mnie odkąd mnie zobaczył. Pochodzi z bardzo starego rodu, jest potomkiem Morfeusza. Prowadzi mnie do komnat. Ród do którego należy - zsyła sny. Widzę jak w rzędach "leżą na suficie" istoty podobne do człowieka, zaś pod nimi są łóżka ze śniącymi ludźmi z całego świata. Zazwyczaj decyduje los, kto na kogo trafi, ale są wyjątki.

Tłumaczy mi, że od czasu, gdy "trafił na mnie", nie pozwala nikomu innemu "zsyłać mi snów". Co więcej, co noc sprowadza mnie do swojego świata, choć się tym naraża (to wbrew regułom).

Twierdzi, że Zsyłający Sny zazwyczaj "dają sen" ale niekiedy sami mogą wnikać w sen. Dzieje się to tylko wtedy, gdy osoba śpiąca leży na plecach. W innym wypadku jest to niezwykle trudne, choć możliwe. Wymaga to olbrzymiej siły woli, doświadczenia w tej kwestii lub co najmniej jednego kontaktu "we śnie" wcześniej.

Kolejna scena, atakuje nas ten gość ze straganu (ze swoim bratem), my uciekamy.

Kolejna scena, leżymy w niewielkim pokoju. Ja przebudzam się pierwsza. Rozglądam się. Wszędzie są półki, zastawione fiolkami, buteleczkami, niektóre z proszkiem, niektóre z płynem albo suszonymi ziołami. Mój towarzysz się budzi, mówi że to fiolki "ze snami" wszelkiej maści. Cały pokój tonie w złocisto-pomarańczowym blasku.

Nie wklejam foty, bo ta w tytule bloga pasuje ;)