Mieszkam w dużym rodzinnym domu na wsi. Moja córeczka-Asia, to we śnie moja młodsza siostra o którą bardzo się troszczę (rodzice nas zaniedbują). Co noc mam koszmary, bardzo źle sypiam.
Rodzice mówią że "nawiedza mnie diabeł".
Sen zaczyna się, gdy przed pójściem spać idę okryć Asię. Gdy już mam się położyć, odkrywam że ukruszył mi się ząb (ostatni na górze z lewej strony), idę do łazienki i z tego zęba do umywalki sypią mi się srebrne kuleczki (niczym rtęć, ale większe). Jest ich tak dużo że nazbierała się cała umywalka. Kiedy to "wysypywanie" się kończy, idę do łóżka. Kładę się później niż zazwyczaj. Ledwo co zdążyłam zamknąć oczy a do pokoju wchodzi młody mężczyzna. Domyślam się, że to jest "ten diabeł" co mnie nawiedza.
Bierze mnie za rękę i uśmiecha się. Mówi: "czas na naszą wycieczkę, zaczniemy od targu". Jestem przy straganie i wybieram warzywa i owoce. Sprzedawca śmieje się ze mnie i mówi że tylko dziś wyglądam na trzeźwą/świadomą, bo zawsze jak mnie widzi to wyglądam jakbym była "nieprzebudzona". Ten chłopak który ze mną przybył staje w mojej obronie. Po słownej przepychance, odchodzimy.
Tłumaczy mi, że kocha mnie odkąd mnie zobaczył. Pochodzi z bardzo starego rodu, jest potomkiem Morfeusza. Prowadzi mnie do komnat. Ród do którego należy - zsyła sny. Widzę jak w rzędach "leżą na suficie" istoty podobne do człowieka, zaś pod nimi są łóżka ze śniącymi ludźmi z całego świata. Zazwyczaj decyduje los, kto na kogo trafi, ale są wyjątki.
Tłumaczy mi, że od czasu, gdy "trafił na mnie", nie pozwala nikomu innemu "zsyłać mi snów". Co więcej, co noc sprowadza mnie do swojego świata, choć się tym naraża (to wbrew regułom).
Twierdzi, że Zsyłający Sny zazwyczaj "dają sen" ale niekiedy sami mogą wnikać w sen. Dzieje się to tylko wtedy, gdy osoba śpiąca leży na plecach. W innym wypadku jest to niezwykle trudne, choć możliwe. Wymaga to olbrzymiej siły woli, doświadczenia w tej kwestii lub co najmniej jednego kontaktu "we śnie" wcześniej.
Kolejna scena, atakuje nas ten gość ze straganu (ze swoim bratem), my uciekamy.
Kolejna scena, leżymy w niewielkim pokoju. Ja przebudzam się pierwsza. Rozglądam się. Wszędzie są półki, zastawione fiolkami, buteleczkami, niektóre z proszkiem, niektóre z płynem albo suszonymi ziołami. Mój towarzysz się budzi, mówi że to fiolki "ze snami" wszelkiej maści. Cały pokój tonie w złocisto-pomarańczowym blasku.
Nie wklejam foty, bo ta w tytule bloga pasuje ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz