Przy wejściu do komór, była gigantyczna kamienna głowa. To był bardzo dziwny "twór".
Wyglądała jak głowa mężczyzny z wielkim nosem, usta miała w kształcie prostokąta - to było "okienko Wymiany". Przewodniczka tłumaczyła, że było to pierwsze stanowisko handlowe. Można było w tym okienku wymienić coś lub kupić-sprzedać. Transakcja zawarta w tym okienku była "wiążąca". Ta głowa przypomniała mi nieco głowę Inka.
Podchodzę bliżej do tej gigantycznej głowy, by się przyjrzeć, ale coś innego zwraca moją uwagę, jakiś ruch po lewej. Patrzę w górę na otaczające nas ściany doliny i oczom nie wierzę. Są tam wetknięci ludzie, gdzieś do połowy ciała i próbują się wydostać. Robią to coraz gwałtowniej. Zauważam że to olbrzymy, zostały przez nas obudzone. Robię w tył zwrot i uciekam, ostrzegam grupę by nie schodziła niżej, ale mi nie wierzą. Po chwili słyszę wrzaski, cześć ludzi z mojej grupy mnie dogania. Giganci są coraz bliżej, robią duże kroki, mają co najmniej 3-4 metry. Ich ciała wyglądają jakby były pokryte srebrnym popiołem. Ktoś krzyczy że samym dotykiem, potrafią sprawić że "człowiek zapomni". Uciekam, ale to nic nie daje, wymyślam sobie więc, że muszę ulecieć i to wysoko. Wzlatuję, choć jest bardzo ciężko, powietrze jest dziwnie gęste i stwarza opór. W końcu - udaje mi się uciec.
Dalsza część snu, ląduję w innej epoce, jestem na zamku. Wielka sala tronowa, mnóstwo "gości", coś uroczystego ma się wydarzyć. Nagle pojawiają się istoty z poprzedniego snu, tym razem są to Kamienni Rycerze. Mają srebrne zbroje, hełmy i długie włócznie. Jestem przerażona bo nie ucieknę z pomieszczeń latając. Obserwuje innych, zauważam że nie można szlochać ani krzyczeć, rycerze mają zamknięte kamienne powieki, ale doskonały słuch. Jedyne co mnie może uratować, to "małpowanie" ich chodu. Ci rycerze chodzą szurając nogami. Systemem podziemnych przejść udaje mi się wydostać wraz z garstką ludzi.
Przeskok, ja wraz z tymi ludźmi lądujemy w gigantycznej przeszkolonej gablocie. Jest nas sześcioro. Mamy specjalne zdolności. Jestem jedyną kobietą, rozglądam się. Mój wzrok pada na wojownika, ma piękne złoto-zielone ciało i w tym samym kolorze zbroję. Ma złote włosy do ramion, uśmiecha się do mnie. Zauważam że ma gigantyczną tarczę ze szczerego złota, widnieje na niej symbol słońca. Naprzeciwko nas jest grupa, również 6 osób, od czasu do czasu "walczymy ze sobą" i nasza grupa zawsze wygrywa. Ten szklany sześcian w którym jesteśmy porusza się jak pociąg, podróżujemy zarówno po głębinie oceanu (widzę kamienne schody, podwodne budowle), po ziemi (nie jest zamieszkana), jak i w chmurach.
Nagle ta druga grupa atakuje nas znienacka, to zmasowany atak na mnie, jestem tak zaskoczona, że kamienieję z przerażenia. Widząc to, ten Solarny Wojownik zasłania mnie swym ciałem. Ja żyję, on zaś ma bardzo głęboką ranę na gardle. W tej chwili przypomina mi się kim jestem, jestem Uzdrowicielką, potrafię wyleczyć każdą ranę, umiem ożywiać ciała umarłych. Wojownika nie da się uratować, moje łzy kapią na jego twarz, moczą jego włosy. Wiem, że uda mi się odratować wszystko, nawet scalić rozczłonkowane ciało, ale pod jednym warunkiem, to nie może być odcięta głowa, wtedy moje moce na nic się zdadzą, nie pomoże żadem czar, maść ani zaklęcie. Widzę jak ten wielki wspaniały wojownik traci swój blask, gaśnie, umiera na moich dłoniach.
Kolejny sen, jestem z córcią w dziwnym małym miasteczku, klimat rodem z prozy Lovecrafta, dziwni ludzie. Wszystkie małe dziewczynki z tego miasta są zgromadzone na "wieczerzy". Siedzą w kręgu jak zahipnotyzowane. Nie bardzo chcę by Asia tam dołączyła, niepokoi mnie ta atmosfera. Mała jest tak podekscytowana, że pozwalam jej usiąść w tym kręgu. Odkrywam w kuchni kocioł z gotującą się gigantyczną gałką oczną i szybko zabieram A. Udaje nam się spokojnie odejść.
Na podstawie tego snu można by nakręcić bardzo ciekawy film :)
OdpowiedzUsuń