Moje mieszkanie jest typowe (pokoje, kuchnia, łazienka, przedpokój),
ale ma wyjście na "wspólny salon" (nie na klatkę schodową).
Puka do mnie sąsiadka i zaprasza na wspólny wieczór (organizują taki co dzień, co kilka dni, jak kto ma czas i ochotę, właśnie dziś wypada spotkanie). Mamy się spotkać o "zachodzie słońca". Oczywiście potwierdzam że będę.
Zbliża się godzina spotkania. Wchodzę do salonu. Jest dosyć duży a mimo wszystko bardzo przytulny. Jest tam stół, kominek, podręczna biblioteczka, telewizor, miękkie kanapy, fotele. Okna są duże, ale wiszą ciężkie kwiatowe zasłony które nie wpuszczają całego światła.
Gadam sobie z kobietą która mnie zaprosiła i z jej trzema córkami. Wydają się być bardzo sympatyczne, dziewczyny szybko chcą się wymknąć, każda ma jakiś plan na wieczór. Matka też wychodzi.
Podchodzę do kominka, zaraz obok stoi długi i wąski stół, są też 4 krzesła o bardzo wysokich oparciach. Wchodzi 3 braci, siadają do stołu. Dosiadam się do nich, swobodnie gadamy. Zauważam że stół jest już normalnych rozmiarów, zaś krzesła to zwyczajne taborety. Na stole leżą moje 4 pamiętniki z czasów licealnych. Każdy leży w innym rogu stołu, chcę je pozbierać (robię to nie wstając z krzesła), mam już dwa, wychylam się po następny, oni się orientują że tam jest coś ważnego "o mnie" i łapią pozostałe dwa. Teraz zaczyna się zabawa, gonię ich, próbuję odebrać te pozostałe dwa, jest sporo śmiechów, wpadania na siebie, pamiętniki "latają w powietrzu". Wszystko dzieje się naokoło tego stołu. W końcu mówię: dobra, dajcie mi je to przeczytam Wam coś.
![]() |
To Te pamiętniki - wczoraj przeglądane z córą ;) |
Siadamy przy stole, każdy z nas ma mój kalendarz rozłożony przed sobą i po kolei czytamy fragmenty. Robimy to w zabawny sposób, każdy otwiera "na chybił trafił" i czyta coś. Śmiejemy się bo wychodzą z tego dziwaczne zdania. Przyszła kolej na chłopaka po mojej lewej stronie, mówi że nie może mnie rozczytać. Wstaję i nachylam się nad nim obejmując go ramionami, mój policzek dotyka jego policzka, moje długie, rozpuszczone włosy łaskoczą go po twarzy. Czytam, kiedy kończę robi się cichutko, moje ręce wędrują na jego klatkę piersiową i brzuch. Przytulam go mocno. Potem siadam ma na kolanach i kontynuujemy czytanie.
Teraz, w trakcie opisywania snu, na naszym balkonie odbyły się chyba jakieś zaloty ;P
Trwały dłuugo, więc zdążyłam To uwiecznić
Zaś przedwczoraj, tuż przed zaśnięciem, zobaczyłam czarną panterę (hipnagog zapewne), jednym susem znalazła się przy mnie, zwinęła się w kłębek i zasnęła tuż przy mojej głowie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz