środa, 3 września 2014

Ikariusz


Jestem z dwiema koleżankami. Jedna zawsze mnie wspiera i mi pomaga,
druga zaś "wszystko utrudnia".

Nagle przebiega obok nas dziewczyna twierdząc, że zbliża się Ktoś, kto poluje na jedną z nas. Szukają dziewczyny obdarzonej nadnaturalnymi zdolnościami, "siostry Pawełka". Żadna z nas nie ma zdolności paranormalnych i nie znamy żadnego Pawełka, ale dziewczyna mówi że "badają" każdą, zaś to badanie połączone jest z torturami i zawsze kończy się śmiercią (czy się posiada dar czy też nie).

Spanikowane uciekamy. Ja decyduję się uciekać oknami (jak zawsze w snach), "dobra" koleżanka wybiera inną drogą (dla zmyłki), za mną podąża ta druga, siedzi tylko i czeka aż ja rozwiążę problem (np. otworzę skomplikowany zamek itp.) potem idzie za mną.


Udaje mi się uciec do kolejnych pomieszczeń. W pewnej chwili "koleżanka" podchodzi do mnie i mówi że oni nas nie gonią, wiec ja już na spokojnie otwieram kolejne okno.

I właśnie w tym momencie, kiedy emocje opadły i się uspokoiłam do pomieszczenia wchodzi dwóch chłopaków, niemalże mdleję z przerażenia, koleżanka wskazuje na mnie i mówi "to ona". Jeden z nich zakłada mi kamienne kajdanki na ręce.


 Okazuje się że to nie ten Ktoś kto poluje, tylko jego Prawa i Lewa ręka ;)

Ten który zakłada mi kajdanki patrzy na mnie długo, jakby mnie badał spojrzeniem, mam wrażenie że pokochał mnie mocno od pierwszego spojrzenia i nie da mi zginać-nigdy.

Tłumaczę mu że nie znam żadnego Pawełka i że jestem najzwyczajniejszą dziewczyną na świecie. On mi mówi żebym się nie bała, pierwsze co zawsze robią to pobierają krew, krew może wskazać na specjalne zdolności danej osoby, ogólnie jest bardzo cenna w ich świecie. Trzyma mnie czule za rękę, gdy nagle dostaje od tego ważnego Ktosia sms, mówi mi że musi do niego oddzwonić i oddala się na moment. Krew pobiera ten drugi.


Pierwszy wraca, uspokaja mnie i mówi że do soboty mogę być spokojna (mam 3dni), bo dopiero wtedy będzie wynik badania. Teraz mam się przespać i odpocząć.

Chcę mu wytłumaczyć, że w tym stresie nie zasnę, ale zanim oni wychodzą już śpię.

Budzę się przed świtem, moje ciało jest gorące, spocone i promieniuje złoto-pomarańczowym blaskiem. Czuję w sobie ogromną moc. W celi w której mnie zatrzymali jest wyjście, jedna ze ścian złożona jest z kamiennych płyt, jak je poprzesuwam i poustawiam odpowiednio, to ucieknę. Problem w tym że jedna taka płyta waży tonę.
* cela była sześcianem 10m ściana
I nagle te kamienne bloki zaczynają drgać, chwilę później przesuwać się, to ja nimi steruję "podświadomie", moje świadome Ja nie chce uciekać i chce to powstrzymać, wszak do soboty jestem bezpieczna, ale to co robię z płytami dzieje się "poza mną", nie kontroluję tego. Już widzę wyjście, nagle do sali wkraczają oni, nie są sami, jest z nimi ten ważny Ktoś. W tej sekundzie cieszę się że jednak "się nie posłuchałam" i lotem błyskawicy uciekam.

Ostatni raz zerkam na tego "dobrego", ma kamienną twarz, ale mam wrażenie że "w duchu" skacze  z radości że uciekłam, nagle słyszę jego myśli "Mam na imię Ikariusz, jeszcze kiedyś się spotkamy i to szybciej niż myślisz, wciąż powtarzał: nie bój się, tylko spokojnie, jesteśmy ludźmi których "serce płonie ogniem"...


.. co ciekawe, rano włączyłam dosłownie na 3 min Vivę, zdążyłam obejrzeć "jednym okiem" teledysk (w trakcie pisania snu)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz