Może powinnam nadawać tytuły swoim snom?
Dziś we śnie zwiedzałam wraz z mężem "Dom Uciech" ;)
Przed wejściem wisiał szyld, była to czarownica siedząca na miotle.
Przed wejściem wisiał szyld, była to czarownica siedząca na miotle.
Weszliśmy z mężem do barokowo umeblowanego salonu, niedaleko po lewej był barek, ale siedziały tam zaledwie dwie osoby. Nie zatrzymywaliśmy się z J.tylko szliśmy dalej.
Jesteśmy w korytarzu: wąski, ma czerwone ściany obite pluszowym materiałem, nie ma tam drzwi tylko wizjery w ścianie, można przez nie podejrzeć inne pary. Zaglądam do jednego z nich. Bardzo dobrze zbudowany czarnoskóry mężczyzna "rzuca się" na malago mężczyznę w typie "wychudzonego naukowca", zaś temu drugiemu to się podoba ;P
Idziemy dalej, trafiamy do wielkich łaźni, od czasu do czasu widać jakieś pary, ale wszystko dzieje się "za zamkniętymi drzwiami" kabin. Wbijamy się do jednej z nich i namiętnie całujemy, nagle drzwi otwierają się, okazało się że to miejsce było zarezerwowane i idziemy dalej.
Docieramy do pokoju, gdzie jest wielki ekran, pokazują się kilkusekundowe filmy gdzie widać inne pary, ale tylko ciała, kamera filmuje ludzi "bez głów", tak że nie można rozpoznać kto to. Patrzę na kolejną parę która jest na ekranie i nagle rozpoznaję siebie z J. Bardzo fajnie razem wyglądamy.
J. mnie ciągnie dalej, biegniemy i docieramy do gigantycznej sali o bardzo niskim suficie. Ma dziwną podłogę jakby to był materac, jest bardzo miękka, ściany tak samo. Gubię się z J. Mam wrażenie że pokój się zmniejsza, okazuje się że to nie wrażenie, pokój naprawdę się zmniejsza, maleje, robi się ciasno. Brakuje mi powietrza i ciężko mi oddychać
.. budzę się z kołdrą nałożoną na głowę..
A to widok "sprzed chwili". Znów pojawiło się w trakcie pisania posta ;)
Dwie piękne tęcze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz