Jesteśmy całą rodziną w centrum handlowym. Rozdzielamy się, ja idę wraz z Asią (córeczka), zaś mąż z Olkiem (synek). Wchodzę z A. do pierwszego sklepu po drodze, to tekstylia. Widzę pięknie poskładane grube ręczniki, kiedy gładzę jeden z nich zauważam coś błyszczącego. Sięgam dłonią, to malutki srebrny wąż. Uśmiecham się i mówię do Asi: zobacz co znalazłam, podaję jej.
Obok nas stoi kobieta która co chwila zerka na nas. Nagle podbiega do Asi i wyrywa jej węża z dłoni mówiąc: o, ja go właśnie zgubiłam. Jej zachowanie było co najmniej dziwne i nabrałam podejrzeń. Proszę ją o zwrot węża, mówiąc że ja go znalazłam, zaś ona powinna go dokładnie opisać - dopiero wtedy jej to oddam. Z niechęcią podaje mi przedmiot.
Wąż jest pięknie wykonany, jest ze srebra, ma gładki brzuszek, zaś grzbiet jest chropowaty. Przyglądam mu się bliżej, chropowatość na grzbiecie to kilkumilimetrowe szafiry i diamenty ułożone w zygzakowaty wzór, oczy zaś to dwa piękne rubiny. Czuję że wąż jest bardzo cenny. Nie jest to ani broszka, ani kolczyk czy pierścień. Zastanawiam się do czego służy. Dostrzegam wygrawerowany napis, ale jest tak niewielki że nie da się go odczytać bez lupy. Czuję że wąż jest bardzo ważny dla mnie, dla mojej rodziny i że chciał trafić właśnie w moje ręce.
Zerkam na kobietę i proszę by jak najdokładniej opisała zgubę, opisuje to, co ja również dostrzegłam "na pierwszy rzut oka". Kiedy nie wspomniała o napisie, mam pewność że widziała węża pierwszy raz na oczy i jest zwyczajnie pazerna i nieuczciwa. Dopytuję ją jednak o napis - jak przypuszczałam, ona nic o nim nie wie i powoli się wycofuje.
Patrzę na nią i nic nie mówię, ona odchodzi. Biorę Asię za rączkę i oddalamy się.
Jestem niemal pewna że napis miał 3 lub 4 słowa i zaczynał się od HOW ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz