czwartek, 27 marca 2014

Sen z 26/27 marca 2014

Sen zaczyna się gdy siedzę w pokoju. Pokój jest dosyć duży, ale mimo wszystko bardzo przytulny i kolorowy. Siedzę po turecku, moje dzieci (synek i córeczka) również siedzą po turecku po moich bokach. Oglądamy czarno-biały, rosyjski dokument o zdolnościach paranormalnych dzieci. Rozglądam się po pokoju, zauważam, że jest dosyć ciemno, wszystkie okna są pozasłaniane, zaś jedynym źródłem światła jest ów telewizor (nota bene na pół ściany). Nagle słyszę pukanie do drzwi, dzieci zrywają się i chowają za mnie. Zaczynam czuć niepokój i coś mi świata, my się tam ukrywamy. Dociera do mnie prawda, moje dzieci mają jakieś zdolności, jednak nie potrafię sobie nic więcej przypomnieć i stoję jak skamieniała, nie wiem co zrobić. Dzieci się orientują i łapią mnie za rękę, zaczynamy uciekać ciągiem drzwi. Za każdym razem drzwi "do wyboru" jest sporo (6-7 drzwi w danym pomieszczeniu, zaś wszystkie pokoje są puste-mają tylko gołe ściany i to bez koloru). Dzieci doskonale znają drogę. Biegniemy tak szybko, że nie ma czasu pozamykać tych drzwi którymi przechodzimy. Oni depczą nam po piętach. W końcu docieramy do ostatnich drzwi, za którymi jest bogato umeblowane wnętrze. Nagle czuję jakieś wstrząsy, odrywamy się "tym pokojem". Szybko się rozglądam, to przyczepa kempingowa, ma małą kuchnię, rozkładane łóżka, łazienkę, jest nawet podręczna biblioteczka i system nawigacyjny. Przyczepa odrywa się i odlatuje wysoko.
Jesteśmy wolni.

Nie mogłam nigdzie znaleść latającego pokoju, więc pierwsze skojarzenie jakie sie pojawiło:
Ruchomy Zamek Hauru ;)



4 komentarze:

  1. A ja kiedyś jechałam całym blokiem :-) http://snie.blog.pl/2013/05/14/jade-sobie-blokiem/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Genialny sen :)

      Pozdrawiam ciepło

      Usuń
    2. To musiała być niezła jazda, jak w Monty Pythonie. Skecz o biurowych piratach :)

      Usuń