Smacznie dzisiaj spałam i bardzo głęboko, takie mam odczucie. Miałam sny, ale niewiele pamiętam, tylko urywki, jak potłuczone kawałki lustra i nie bardzo potrafię skleić z tego całość.
Pamiętam ostatni sen. Jestem w szpitalu. Sen zaczął się w momencie w którym jestem na klatce schodowej (raczej ciasna i wąska jak na szpital). Jestem dosłownie na "środku" klatki bo widzę przed sobą okno.
Mam zejść tylko jedno piętro niżej. Jestem bardzo szczuplutka, mam na sobie białą, bawełnianą bieliznę (bokserka i figi). Na swoim kościstym biodrze zauważam czerwoną kreskę i przejeżdżam po niej palcem, zastanawiam się skąd ją mam (rana jest w miarę świeża i głęboka). Zatrzymuje mnie to na chwilę i wyglądam przez okno.
Jest jesień, za oknem widzę mężczyzn rozpalających ognisko,
widzę sporo dymu, ale jedynie małe języczki ogna. Mężczyźni są bardzo zaaferowani, głośno rozmawiają, dziś ma się odbyć święto pieczonego ziemniaka. Przypomina mi się po co schodzę piętro niżej, jestem bibliotekarką i rozwożę książki w tym szpitalu.
Mój uniform wisi przed wejściem na oddział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz