Szykujemy się do weekendowego wyjazdu. D. i A. nas zaprosili do Wrocławia. J. jeszcze jest w pracy, wróci lada moment. Ja jestem z dziećmi w moim pokoju , w starym domu. Mieszkamy tam sami, rodziców nie ma (ale nie wiem czy wyjechali, przeprowadzili się?). Cały dom mamy dla siebie. Tego dnia, odebrałam ze szkoły koleżankę Asi - Małgosię. Jestem "na świeżo" po spotkaniu z jej rodzicami (przyszli ją odebrać). Jestem nabuzowana endorfinami, mam dobry humor, energia aż mnie rozpiera od środka.
Włączam radio (moje stare radio, ma taki duży ekran, który rozświetla się na żółto), kręcę gałką i szukam odpowiedniej częstotliwości. W końcu łapię jakiś 'pozytywny kawałek'. Podśpiewuję do niego i pakuję ostatnie rzeczy. Na biurku, stawiam garnek. Po chwili woda wrze, dorzucam makaron i gotuję (oczywiście, nie mam kuchenki na biurku). W tym właśnie momencie, co wrzucam garść makaronu (dosłownie 'garść'), dostaję SMS od X. pisze: "Olu, kiedy mogę do Ciebie wpaść?". We śnie, strasznie za nim tęsknię i też chciałabym go zobaczyć, odpisuję "Wiesz, możesz przyjść nawet za minutkę ;P tylko już lada moment nas nie będzie, bo jedziemy do Wrocławia". Nie zdążyłam mu wysłać wiadomości, bo makaron zaczął kipieć, odłożyłam telefon. Potem zapomniałam odpisać, bo J. wrócił i trzeba było "się sprężyć" i wszystkiego dopilnować przed wyjazdem. Dopiero we Wrocławiu, przypomina mi się, że nie odpisałam, ale wtedy już nie chcę wysłać wiadomości zwrotnej, bo "jest za późno" i nie ma sensu.
Suma sumarum - nie odpisuję wcale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz